Kupując zabawki dla Pawła zwykle starałam się, żeby były to wyroby dobrych polskich firm. Nie powiem, że nie zdarzało mi się kupować chińszczyzny, bo byłoby to kłamstwem. Wszelkie festyny, odpusty i inne takie kończyły się z zakupem jakiegoś badziewia, którego żywotność zwykle nie przekraczała tygodnia. W poszukiwaniu pomysłów na nagrody w konkursie przeglądałam pozycje na półce Pawła, w poszukiwaniu takich, które byłyby uniwersalne wiekowo. Wzięłam jedną z książeczek do ręki i przypadkowo spojrzałam na tył okładki, a tam napis "Wyprodukowano w Chinach". Zaraz, zaraz, to ja nie będąc pewna firmy wybieram takie zabawki, których Młody na pewno do ust nie weźmie, a tu książka znanego wydawnictwa dla maluchów wyprodukowana w Chinach? Przejrzałam cały regał, ze szczególnym zwróceniem uwagi na konkretne wydawnictwo i trzy sztuki skierowane do najmłodszych made in China. Wszystkie trzy pozycje wydane przez Olesiejuk, z czego jedna pogryziona doszczętnie. Na pewno dokładniej będę się przyglądać każdej książeczce wydanej przez wydawnictwo Olesiejuk przed zakupem, a mam na oku kilka pozycji szczególnie na okres Bożego Narodzenia. Ale tak czy owak niesmak pozostaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz